Ciężarna świnia zachowywała się dziwnie przez cały ranek.
Była niespokojna, miała trudności z oddychaniem i odmawiała jedzenia. Kiedy zaczęła rodzić, rolnik i jego rodzina zaczęli się martwić.
Zwierzę miało gorączkę, a jego ciało trzęsło się ze wyczerpania.
Obawiali się najgorszego. Spodziewając się małego miotu czterech lub pięciu prosiąt, przygotowywali się na złe wieści. Ale w miarę postępu porodu, stało się coś nie do pomyślenia. Zamiast zwykłego pisku nowonarodzonych prosiąt, zapadła cisza, a potem rozległy się westchnienia zaskoczenia.
Prosięta przyszły na świat jedno po drugim – w sumie 10! Każde było niesamowicie zdrowe, ich maleńkie ciałka lśniły blaskiem i były niewiarygodnie duże jak na nowonarodzoną matkę. Ale największą niespodzianką było to, które przyszło na świat jako ostatnie.
To było coś, czego nigdy wcześniej nie widzieli – prosiaczek z wyjątkowymi złotymi łatami na futrze, który lśnił, jakby musnęło go słońce. „Gdybym nie widział tego na własne oczy,
„Nie uwierzyłbym” – wyszeptał rolnik, trzymając w zachwycie niezwykłego prosiaczka. Niespodzianki natury są naprawdę nieograniczone!